niedziela, 26 kwietnia 2015

Pudełko pełne wspomnień

Gdy tak teraz o tym myślę to znalezienie strony postcrossing.com było dla mnie tylko pretekstem do zajęcia się zbieraniem pocztówek. Ta potrzeba korespondowania była 
u mnie od dawna, a za jej początek z całą pewnością mogę uznać pewne tajemnicze pudełko, które było w moim domu od zawsze. Jego zawartość ciekawiła mnie już gdy byłam dzieckiem. O dziwo nie było wypełnione zabawkami, czy nawet smakołykami. To duże, stare pudełko po butach zawsze wypełnione było różnymi papierami.
A wypełnione było do tego stopnia, że nie dało się w nie wetknąć nawet szpilki. To pudło znajduję się w moim domu do dziś. Z czasem odkryłam, że te papiery to obszerne listy i piękne pocztówki. Niektóre z nich niestety poznały mnie zbyt wcześnie. Jako kilkulatka ćwiczyłam na ich powierzchni czy długopis na pewno pisze. Nie mogę sobie wyobrazić co czuła moja mama, gdy jej córka dorwała się do pięknych pocztówek
i kilka, co tu dużo mówić zniszczyła. Gdy patrzę na moją obecną kolekcje i mojego kilkuletniego brata. Jakby on zrobił coś takiego. Nawet nie chce o tym myśleć. :)
Moja mama pisała listy zawsze. Od dziecka. Są takie, które dostawała mając 8 lat i są takie z okresu gdy lat miała 30. Już nie więcej niż 30. Bo wtedy na początku XXI wieku jej listy się kończą. No cóż, pojawiły się komórki i komputery. To dużo łatwiejsze narzędzia komunikacji. Wiem jednak, że sentyment został. Widzę go nawet teraz, gdy mama przygląda się jak wybieram perełki z jej kolekcji, żeby pokazać je Wam. Mama po charakterze pisma jakim zaadresowana jest koperta potrafi poznać od kogo go dostała.
To pudło zawsze było dla mnie pewną tajemnica i ukrytym pragnieniem z dzieciństwa. Dzięki postcrossingowi mam teraz swoją własną kolekcje. Ja uwielbiam oglądać korespondencje mojej mamy, a ona zawsze ogląda i czyta kartki, które przychodzą do mnie. Dzięki odnalezieniu jednej, niewinnie wyglądającej strony w internecie historia zatoczyła koło, a ja mogłam spędzić swoje marzenie z dzieciństwa.  Pudło mojej mamy to głównie długie listy w kopertach, czasem sklejonych z gazet. Ale są też pocztówki
i przepiękne znaczki. I to tę część kolekcji mojej mamy chciałabym Wam dziś pokazać. 


Barwinek- przejście graniczne
Włocławek- Plac Wolności
Sielpia- Plaża nad zalewem
Łódź- Teatr Wielki
Ta pocztówka bardzo mnie rozbawiła. A raczej pokazała jak to było z tą komunikacją. Moja mama dostałą ją od organizatora wycieczki do Pragi na którą się wybierała. Za pomocą tej oto pięknej kartki prosi on o dostarczenie swoich danych osobowych i nr paszportu. 

Wrocław- Most Pokoju na Odrze
Nie ma to jak pokazać cudowny Wrocław w całej okazałości, prawda? :)






Myślę, że jeszcze pokażę Wam zbiory mojej mamy, choć nie tak obszernie jak w tym poście. Nawet sobie nie wyobrażacie jak trudno mi było wybrać tylko kilka kartek
i kilka znaczków. Mam nadzieję, że tego typu post przypadł Wam do gustu mimo, że nie pokazuje mojej własnej kolekcji. 

środa, 22 kwietnia 2015

Kanada, Turcja, Chiny

 Z przerażeniem szukam po szufladach pendrive'ów i kart pamięci. Chyba mój bałagan zatoczył koło i mocno dał mi popalić. I to nie bałagan w pokoju, a ten na komputerze. Trzymam pocztówki w taki sposób, że nie mogę ich później wyjąć (o tym chyba
w następnym poście) i dlatego wszystkie fotografuję. I zaginęły mi te zdjęcia. No nie ma, nie mogę znaleźć. Wrrr. Chyba przekopię cały dom...Znalazłam tylko mały folder, z zaledwie namiastką całości. Ale, że chcę żeby nerwy odpuściły (bo lepiej szukać na spokojnie) to postanowiłam napisać posta z tego co znalazłam. Czyli na dziś "stare" kartki. Zapraszam !






Kanada
Mapa i wszystko jasne. A jeśli nadal nie to powiem/przypomnę/wykrzyczę -uwielbiam mapki! Ta jest dla mnie wyjątkowa. Bo dostałam ją ze szczególnej dla mnie wymiany, bo to świetnie zrobiona kartka (duża, gruba, pięknie wypisana) i najważniejsze, bo oprócz mapy pokazuje co w danych miejscach możemy zobaczyć. Są pokazani ludzie, miejsca i wspaniała kanadyjka przyroda. Co o niej sądzicie ?
Muszę powiedzieć, że ja Kanadę "znam" głównie za sprawą pewnej mądrej kobiety, autorki pierwszych "poważnych" książek, które czytałam i już bardziej z sentymentu czytam nadal. Mowa o Kathy Reichs. Akcja jej książek rozgrywa się czasem w Stanach czasem w Kanadzie, a czasem i tu i tu. Dzięki wielu opisom w jej książkach wiem
o rzecze Św. Wawrzyńca w Montrealu (i innych wspaniałościach tego miasta),
o dzikich terenach północy i kopalniach złota przy Wielkim Jeziorze Niewolniczym, no i cudownych górach. A Wam z czym kojarzy się Kanada ? Jestem bardzo, bardzo ciekawa :)
O przepraszam. Wróciłam do tego punktu. Jak mogłam zapomnieć o fladze i liściu.
A w zasadzie o liściu i syropie klonowym. Kanada to syrop klonowy i żadne skojarzenia tego nie zmienią. Według mnie to jedna z tych rzeczy, które sprawiają, że świat jest lepszy :) Razem z tą pocztówką dostałam kilka cukierków o smaku tego syropu. Uwierzcie mi i zazdrośćcie. Były pyszne :)








Turcja
Zostańmy przy przysmakach. Rachatłukum czy Lokum ,jak kto woli,to te galaretkowe kostki. Spotkałam się z wieloma skrajnymi opiniami na ich temat, sama nie miałam jeszcze okazji ich spróbować. To nie jest takie ważne jak to, że jest to smakołyk tradycyjny dla rejonu Turcji i Bałkanów. W zasadzie pocztówka to tradycja w pigułce. Lokum + Kawa po Turecku + Flaga. Co do kawy to musiałam się trochę dokształcić, bo sama kawy nie pijam i o żadnej za dużo nie wiem. Wiem tylko, że niektóre kawy obłędnie pachną, ale gdy wezmę łyka to cały czar pryska. Szukanie się opłaciło, bo dowiedziałam się, że kawa po turecku jest na liście UNESCO niematerialnego dziedzictwa Turcji. Ciekawe, prawda ?





Chiny
Jak widać nieważne skąd, ważne co. :). Uwielbiam tę pocztówkę przede wszystkim za prostotę i oczywiście za to, co przedstawia.
Myślę, że każdy wie czym jest Statua Wolności i gdzie się znajduje. Jeśli nie wiecie to lepiej się do tego przede mną nie przyznawajcie :) Chce Wam jednak powiedzieć o kilku ciekawych faktach, o których macie prawo nie wiedzieć.
Czy wiecie, że Statua mogła w ogóle nie powstać ? Może nie do końca powstać, bo powstała już we Francji. Jednak na potrzeby transportu została rozebrana
i zapakowana w 214 skrzyń. Montaż ogromnego pomnika nie należał do najprostszych i najtańszych. A w tamtym czasie Nowego Jorku zwyczajnie nie było na to stać. Ameryka okryłaby się hańbą, gdyby nie dała rady poskładać francuskiego daru. Całą sytuację uratował jeden człowiek- Joseph Pulitzer (magnat prasowy, fundator słynnej po dziś dzień nagrody Pulitzera). Przeznaczył na budowę Statui własne środki, ale nie to było najważniejsze. Pulitzer przedstawił na łamach swojej gazety (jednego
z największych dzienników w USA) zaistniały problem. I tak Amerykanie poczuli, że muszą działać. Na budowę zaczęły spływać datki (zaczynając od kilku centów na tysiącach dolarów kończąc). I tak Statua została w Nowym Jorku. Uff :D
Kolejną ciekawa sprawą jest to, że Amerykański symbol wolności wcale nie był zielony. Pokrywa Statui jest wykonana z miedzi, początkowo więc była koloru brązowego. Po latach pokrył ją zielony nalot.
Statua Wolności przez lata była traktowana jako latarnia dla imigrantów, którzy mijali ją płynąc na Ellis Island (działało tam centrum przyjmowania imigrantów).
We wnętrzu Statui są umieszczone 3 ciągi schodów, jednak tylko 2 są dostępne dla zwiedzających. Turyści już od wielu lat nie mają dostępu do schodów prowadzących do pochodni. A i punkt widokowy w koronie był przez kilka lat zamknięty po atakach z 11 września 2001.

Jestem ciekawa czy o tym wiedzieliście ? Może powtarzam rzeczy, które dla większości z Was są oczywiste. W sumie z tego drugiego byłabym nawet bardziej zadowolona :)

niedziela, 19 kwietnia 2015

Mały przewodnik po Europie- Holandia

Oto i on. Kolejny podróżniczo- wspomnieniowy post. Zabieram Was w trochę dalszą podróż, tym razem na zachód. A więc Holandia i szalony Paryż. Muszę Wam powiedzieć, że był to dla mnie szczególny wyjazd, bo mój pierwszy poza granice Polski. Ale dobrze, palec na mapę, zdjęcia w dłoń i powracamy do roku 2013 :).


Dlaczego Holandia? Powiem szczerze, że sama nie wybrałabym tego kierunku. Ale akurat na początku tych wakacji coś się w moim życiu skończyło, nie miałam żadnych planów wyjazdowych i wtedy w mojej myśli zaświtała myśl o małym wypadzie. Moja przyjaciółka, stała bywalczyni w Holandii, dziewczyna Holendra i ogólnie pracowita osóbka siedziała tam całe 4 pomaturalne miesiące. Postanowiłam więc, że ją odwiedzę. Na początku to miał być weekendowy wypad, ale gdy zaangażowałam do tego naszego przyjaciela okazało się, że w Holandii spędziliśmy ponad tydzień. 


Moja przyjaciółka zapewniła nam nocleg w domku (tak, tak, tak) holenderskim. Był to świetny pomysł. Z jednej strony nie musieliśmy wchodzić na głowę rodzinie, a z drugiej mogliśmy zaoszczędzić pieniądze i mieć komfort i swobodę. Gdy przed przyjazdem słyszałam określenie "caravan" byłam przerażona. Miałam skojarzenia z filmami i to takie najgorsze. Przywitały nas jednak urocze domki otoczone zewsząd zielenią. Przy każdym wydzielony był nieduży kawałek ziemi. Świetne miejsce i leniwa, wakacyjna atmosfera :)

Kinderdijk- to największe 
w Holandii skupisko zabytkowych wiatraków, jest ich aż 19. Istnieje możliwość zobaczenia od środka wiatraka wybudowanego w 1736 roku. Cały kompleks został w 1997 roku wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Nic dziwnego. To miejsce oddaje  ducha Holandii. Leniwy spacer wzdłuż kanału, pomiędzy wiatrakami :). Polecam. 

Delft- miasto założone w 1075 roku. Porównałabym je trochę do naszego Krakowa, a to za sprawą kościoła Nieuwe Kerk. Od 1584 roku są tam chowani członkowie Holenderskiej Dynastii Królewskiej. Poza tym kościół ten ma wysoką na ponad 108 metrów wieżę. Zauważyliście, że każdy mój  wyjazd wiążę się z wchodzeniem gdzieś wysoko? Spokojnie, tym razem nie miałam lęku wysokości. Piękny widok, prawda ?

Trudno jest opisać cały kraj w taki sposób jak opisałam wcześniej jedno miasto. Szczególnie jeśli chodzi o Holandię. Według mnie jest to kraj bardziej do zobaczenia 
i poczucia, niż do zwiedzania. 

Plaża w Hadze

Jedzenie- to rzecz, która najbardziej mnie tu zaskoczyła. Pierwszym przysmakiem, który zjadłam były frytki z sate (na zdjęciu). Zjadłam wszystko to, czego sos nie dotknął. Przepraszam, może się nie znam. Może zbyt tradycyjnie podchodzę do frytek. Ale sos orzechowy mi tu zupełnie nie pasuje.
Ale powiem szczerze, że nie tylko o smaki chodzi. To chyba był dla mnie dość spory bum kulturowy, spora różnica.
Przyjaciółka poinformowała mnie, że Holendrzy nie bardzo wiedzą czym jest czerwony owoc z zielonym liściem u góry. Dopiero po oderwaniu szypułki orientują się, że to truskawka. To był dla mnie ogromny szok. Teraz traktuję to z przymrużeniem oka. W końcu wszyscy się od siebie różnimy, choć niektóre rzeczy nadal zaskakują.

Ja pojechałam do Holandii autokarem, a po samym kraju poruszałam się samochodem z moją przyjaciółką. Polecam ten sposób. Jest chyba najtańszy 
i najlepszy, bo można dojechać gdzie się chce i to bardzo szybko.

Groote Markt w Delft
Mini zoo w parku
Delft
Delft
Schodki na ww wieżę 

Tak, dobrze widzicie. Nie mam zdjęć z Amsterdamu. To nie znaczy, że mnie tak nie było. To znaczy, że nie odnalazłam tam nic specjalnego, czym mogłabym się z Wami podzielić. Może jest więcej rowerów niż w innych miastach, ale to tyle. Dużo bardziej wolałam spędzić czas w małych holenderskich miasteczkach niż w stolicy. Wizerunkowo są podobne, ale jest tam mniej ludzi niż w Amsterdamie i jest choć troszkę spokojniej :)
Miał być Paryż wiem... Ale wyszedłby wpis gigant, dlatego postanowiłam podzielić go na dwie części. Paryż następnym razem :)

A może Wy byliście w Holandii i polecacie jakieś miejsce, którego nie widziałam albo po prostu nie opisałam ?

piątek, 17 kwietnia 2015

Moja stanowa kolekcja + wyniki konkursu

Były dni, gdy w skrzynce znajdywałam po 8 pocztówek (no dobra, nigdy nie było więcej.:)), a były i takie, gdy pocztówka była tylko jedna. Było też tak, że na którąś czekałam bardzo długo, zaglądając do skrzynki nawet w sobotę. Ale udało się! 14 kwietnia około godziny 15 (wiem, bo to raczej stała pora) zajrzałam do skrzynki, a ona tam była :D Nawet nie wiecie jakież było moje szczęście. Ostatnia, upragniona pocztówka z mojego projektu Stanowo- pocztówkowego. Jest wiec i radość i ból ogromny. A to dlatego, że sumienie mnie gryzie. W zasadzie to bije mnie ostrym drutem kolczastym, żebym nie wypisała w najbliższym czasie żadnej kartki do USA. Niby starczy, niby mam dużo. Głupie sumienie, oj bardzo głupie. Uzależniłam się. Bo Amerykanie są tacy przyjaźni, bo oszukały mnie tylko 2 osoby na ponad 50,  bo uwielbiam dowiadywać się czegoś nowego, bo uwielbiam ten kraj, bo mają piękne pocztówki, bo mają piękne znaczki, bo... argumenty do nieskończoności).



Ale może zacznę od początku...
Moja pierwsza pocztówka, jaką dostałam dzięki postcrossing.com przyszła właśnie
z USA. Później przychodziły następne, ale zza oceanu wcale nie tak dużo. Aż w końcu, pomyślałam "śpisz pod Time Square (no wisi sobie nad łóżkiem :)), marzy Ci się objazdówka po Ameryce Północnej, ale masz kartki z zaledwie kilku stanów. No miernie to Olka wygląda". I się wzięłam ! Najpierw wymiany na facebooku. Wiecie te cuda wianki z wstawianiem mapek, szukaniem, swap folderami, wybieraniem, wysyłaniem zdjęć znaczków (czy oby nie jestem oszustką). Na początku szło dobrze. Ale im więcej stanów miałam, tym trudniej było znaleźć te brakujące. Ważne w tym wszystkim jest to, że chciałam pocztówek wysłanych tylko z oryginalnego stanu. 
No i wtedy wpadłam na pomysł oficjalnej strony postcrossingu. Wyszukiwałam użytkowników po miejscu zamieszkania i proosiłam ...a z czasem błagałam. Ale każdy reagował optymistycznie.( Zetknęliście się kiedyś z nieoptymistycznym Amerykaninem ? No chyba nie:). A co dla mnie najważniejsze, skończyłam z tymi wszystkimi wybieraniami, wysyłaniami zdjęć itd. I dlatego te wymiany wspominam najlepiej
i najcieplej. Prosiłam tylko o kartkę przedstawiającą stan i tyle, i adres, i koniec. Dlatego większość kartek z mojej kolekcji to niespodzianki i to najlepsze na świecie!

Czas na konkurs...


Odpowiedź, która padła jako pierwsza i której najbardziej się spodziewałam czyli Alaska jest błędna. Przykro mi. Gdybym to ja brała udział w tym konkursie to sama bym tak odpowiedziała. Postcrossingowa rzeczywistość jest nieco inna. 
Użytkownicy z mojego ostatniego stanu logują się na prawdę rzadko, długo nie odpisują na wiadomości a i pocztówka stamtąd szła długo. Długo bo przyzwyczaiłam się do około 7 dniowej podróży z innych stanów. 
Nie będę dłużej trzymać Was w niepewności. (Niepewność nie minie. Żeby nie było, że nie uprzedzałam :)).

Ostatnim stanem w mojej kolekcji jest : Mississippi 



A nie mówiłam :)Tak, wiem. Jak na pierwszy konkurs to pytanie było zabójczo trudne. W życiu sama bym nie zgadła.  Nie martwcie się jednak. Tak, tak. Nikt nie udzielił prawidłowej odpowiedzi. To nie znaczy, że konkurs był lipny a ja nagrodę zostawiam dla siebie. Zostanie/ już została rozlosowana wśród blogerów, którzy zgłosili się do konkursu. 


A zwycięzcą został/została:




Gratuluję i dziękuję za udział w moim pierwszym, ale na pewno nie ostatnim konkursie!



Zwycięzcę proszę o kontakt przez facebooka. Link znajduje się w "O mnie" w pasku bocznym bloga.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Watykan, Polska, Czechy, USA. + moje kolorowe koperty

Jestem bałaganiarą, nie da się zaprzeczyć. Czy ktoś taki jak ja rwie się do sprzątania ? To chyba oczywiste. Chociaż dużo łatwiej przychodzi mi sprzątanie całego mieszkania, niż mojego pokoju. Tak więc co robię dziś, gdy widzę bałagan w swoim pokoju ? Oczywiście, że biorę się za porządki... w pudełku z pocztówkami :D Na razie wstawię kilka nowych i kilka zapomnianych kartek, ale już niedługo dowiecie się, jak przechowuję swoje zbiory.







Rzym, Włochy Watykan
Ta pocztówka ma już dobrych kilka lat, a dostałam ją od mojej kuzynki. Jest to jedna
z kartek, którą znalazłam niedawno w zaginionym pudle z epoki przed postcrossingiem (przynajmniej z moim udziałem). Pocztówka przedstawia Bazylikę św. Piotra
w Watykanie, Schody Hiszpańskie (jedne z najdłuższych i najszerszych schodów
w Europie) i Fontannę Di Trevi. Co ciekawe woda w Di Trevi
i w fontannie przy Schodach Hiszpańskich jest doprowadzona tym samym akweduktem zbudowanym w 19 r.p.n.e.
AAAAA. Właśnie zorientowałam się, że to wcale nie Włochy. Czasem warto zerkać na znaczek. Nie spodziewałam się, że kartka od kuzynki została wysłana za pośrednictwem poczty Watykańskiej. No więc nowy kraj. Cudownie. :). Ja we Włoszech jeszcze nie byłam (i jakoś nie specjalnie mnie ciągnie). Ale mam oczywiste skojarzenia: Starożytny Rzym (o zgrozo, znajdując tę pocztówkę znalazłam też podręcznik do łaciny z liceum. Chyba czytanie legend o Rzymie źle się na mnie odbiło) i filmy. Filmy te o czasach starożytnych jak Spartakus (ten z 1960 r. Tak "naturalnie" wyglądająca krew. Nigdy nie zapomnę) jak te współczesne jak Anioły i demony (Tak, zauważyłam Rzym. Lekko wystawał zza pleców Toma Hanksa :P).














Łódź, Polska
Tak, mieszkam pod Łodzią. Tak, bywam w tym mieście codziennie. Tak, uwielbiam pocztówki Mr Lemona. Nie, nie wysłałam kartki sama sobie. :D A jednak przyszła, świeżutka, cieplutka, dziś wyjęta ze skrzynki. Dostałam ją za pośrednictwem PU
i sprawiła mi ogromną niespodziankę. Przede wszystkim miłą, ale nie tylko. Rozczarował mnie znaczek z envelo. A raczej jego brak. Za pośrednictwem tej strony można drukować znaczki z wybraną przez siebie grafiką. Przynajmniej tak mi się wydaje. A tu co... czarno- biały nadruk. Na szczęście gdy odwracam kartkę jest "Dzień DOBRY!" i nawet brak znaczka tego nie zmieni :)






Brno, Czechy
Pierwsze moje skojarzenie ? Myślałam, że ktoś zrobił pocztówkę ze zdjęcia swojego domu. Może jestem ignorantką, ale co innego mogłam pomyśleć. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie gdy z tekstu po drugiej stronie jeszcze przed przeczytaniem wychwyciłam wyróżniające się wielkimi literami słowo "UNESCO". Tak. Budynek
z pocztówki znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO od 2001 roku.
A budynek nie jest zwykłym domem tylko symbolem architektury modernistycznej. Willa Tugendhatów, bo o niej mowa, została wybudowana w Brnie w latach 1929-1930.









Polska
Kocham koty, a terakoty to już w ogóle :) Bardzo się cieszę z tej kartki. Sama wysłałam w świat już mnóstwo pocztówek z tej serii, a to pierwsza która przybyła do mnie. Jak tu dziś optymistycznie. Po znaczku z envelo to nawet to niebieskie utrapienie mnie cieszy.:D













San Diego, CA, USA
Jedna z ładniejszych mapek z USA jakie mam i to nie z wymiany prywatnej tylko
z oficjalnego postcrossingu. Czego można chcieć więcej? (czego więcej może chcieć ktoś tak uzależniony od pocztówek ze Stanów jak ja:)). Nie będę Wam mówiła z jakimi filmami kojarzy mi się ten stan. Zasnęlibyście w połowie tej listy :P Ale no nie mogę się powstrzymać. Tak, Tom Hanks urodził się w Kalifornii. Nic więcej nie powiem na ten temat, bo niedługo będę musiała zmienić nazwę bloga na "Czemu wszystkie pocztówki kojarzą mi się z jednym człowiekiem". :) No dobrze, ale jakie mam jeszcze skojarzenia? Słońce, Dolina Śmierci, Dolina Krzemowa, Route 66 i Pierwsza Kolej Transkontynentalna (kiedyś oglądałam film o jej powstaniu. Ops.. Miałam nie wspominać słowa na "f").

Symbole Kalifornii:

Kwiat: Pozłotka kalifornijska
Drzewo: Sekwoja wieczniezielona
Ptak: Przepiór kalifornijski
Zwierzę: Niedźwiedź grizzly
Dewiza: Znalazłem (Eureka) 


Na koniec chciałam Wam pokazać jakie cuda udało mi się wyczarować dzięki zakupom w Tigerze i Biedronce.  Jaka ja bezkrytyczna. Może to nie cuda, tylko wycięłam i skleiłam piękne papiery i zrobiłam z nich koperty. Ale jestem z siebie dumna, bo to moje pierwsze :)





Jak podobają się Wam pocztówki? A moje koperty ? Bardzo polecam Wam zakup tych papierów. Żal mi będzie posłać je w świat :)

Konkurs na blogu powoli dobiega końca! Możecie się zgłaszać jeszcze tylko do czwartku.