W wakacje, które powoli dobiegają końca bardzo zaniedbałam moje hobby. Bardziej skupiłam się na odpoczywaniu niż na wypisywaniu kolejnych pocztówek. A co za tym idzie moja skrzynka od kilku miesięcy świeci pustkami. No z 3 małymi wyjątkami :) I to o tych wyjątkach będzie dzisiejszy post.
A no i oczywiście każdy postcrosser wie, że o stan emocjonalny swojej skrzynki pocztowej trzeba dbać. Spokojnie, już się za nią wzięłam i niebawem powinien wrócić jej dobry humor od przepełnienia :D
Ale dziś miałam pisać o tych wyjątkach, więc powrócę do tematu. Jedyne pocztówki, które otrzymałam w okresie wakacyjnym pochodzą od jednej osoby- Martyny. Z Martyną wysyłamy sobie pocztówki z każdego miejsca w jakie się udamy. Jest to w sumie jedyna osoba, którą znam osobiście i która zajmuje się postcrossingiem. I co za tym idzie rozumie to, akceptuje i też to uwielbia :D. Czemu piszę o akceptacji? Na palcach jednej ręki mogę policzyć ludzi, którzy entuzjastycznie reagują na wieść o wysyłaniu pocztówek w XXI wieku. Jednak większość dziwnie na mnie patrzy, trochę jak na wariatkę, trochę jakbym mówiła o czymś zupełnie z kosmosu. Też tak macie ? Jestem bardzo ciekawa z jakimi reakcjami ludzi Wy się spotykacie. Koniecznie napiszcie mi o tym w komentarzach :).
Martynę możecie znać z jej bloga (klik). Koniecznie do niej zajrzyjcie!
A oto piękne pocztówki:
Toruń, Polska
Ustka, Polska
Gdańsk, Polska
I jeszcze jedna pocztówka od Martyny, którą dostałam od niej w zeszłym roku :)
Gdańsk, Polska